„Strażnicy bram muszą być odważni”. Wywiad z prezesem PANA Marcinem Obronieckim w „Rzeczpospolitej”
Dążenie do wykrycia oszustw to jeden z celów pracy biegłych rewidentów. Pilnują interesów całego społeczeństwa i gospodarki – mówi Marcin Obroniecki, prezes Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego w wywiadzie udzielonym Rzeczpospolitej.
– Biegły rewident bierze na siebie odpowiedzialność i zaświadcza własnym podpisem, że zebrał dowody świadczące o tym, że w sprawozdaniu nie ma oszustwa. Nie wystarczy więc powiedzieć, że nie trafił na dowód oszustwa. Aby wydać opinię bez zastrzeżeń, musi mieć wystarczające i odpowiednie dowody, że oszustwa nie było – mówi Prezes PANA o roli biegłych rewidentów. Przypomina również, że pojmowanie audytu jako usługi zbliżonej do konsultingu to bardzo niebezpieczne podejście, zdejmujące z biegłych rewidentów dużą odpowiedzialność.
Marcin Obroniecki opowiada o kontrolach, których zadaniem jest podnoszenie jakości rynku. – Nie zamierzam przepraszać za to, że kontrole są skrupulatne i dokładne, bo ich efektem jest lepsza jakość audytu w Polsce. Wykrywamy znacznie więcej nieprawidłowości, niż działo się to w przeszłości. Nie powinienem za to bić się w piersi, a wręcz przeciwnie, przecież to pozytywna sytuacja – mówi.
Prezes PANA przypomina też, że aż 30–40 proc. spółek akcyjnych, które mają obowiązek poddać swoje sprawozdania finansowe badaniu przez biegłego rewidenta, tego nie robi. Porównuje to do sytuacji, w której na polskich ulicach jedna trzecia samochodów nie miałaby ważnych badań technicznych.
Przeczytaj rozmowę z Marcinem Obronieckim na łamach „Rzeczpospolitej” (link).
Rozmowa z Prezesem Marcinem Obronieckim ukazała się również w magazynie „Parkiet”.
Cała rozmowa dzięki uprzejmości Rzeczpospolitej poniżej:
Marcin Obroniecki: Strażnicy bram muszą być odważni
Dążenie do wykrycia oszustw to jeden z celów pracy biegłych rewidentów. Pilnują interesów całego społeczeństwa i gospodarki – mówi Marcin Obroniecki, prezes Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego.
Katarzyna Kucharczyk: W ostatnich latach globalnym rynkiem wstrząsnęło wiele afer, w kontekście których zaczęły się pojawiać pytania o rolę biegłego rewidenta. Wokół tego tematu również w Polsce jest wiele emocji, np. w związku z takimi sprawami jak GetBack. Czy audytor ma wykrywać oszustwa?
Marcin Obroniecki: Zacznijmy od tego, jaka jest specyfika zawodu biegłego rewidenta. To nie jest zawód księgowego, choć materia oczywiście jest zbliżona. Ale z jakiegoś powodu uprawnienia do wykonywania zawodu biegłego rewidenta zdobywa się znacznie dłużej i cały proces jest bardziej skomplikowany. Ma to związek z koniecznością przyswojenia bardzo dużego zakresu wiedzy oraz z odpowiedzialnością, jaka ciąży na biegłych rewidentach. Nie bez powodu w najbardziej rozwiniętych gospodarkach biegłych rewidentów określa się mianem „gatekeepers”, czyli „strażników bram”, którzy mają pilnować interesów szeroko pojętej grupy odbiorców sprawozdań finansowych, a w praktyce interesów całego społeczeństwa i gospodarki.
Czyli jak to jest z oszustwami – audytorzy powinni się ich doszukiwać? Podobno jeśli władze firmy celowo ukryją lub zafałszują dane, to wykrycie tego przez audytora jest w praktyce niemożliwe.
Dążenie do wykrycia potencjalnych oszustw jest de facto jednym z głównych celów pracy biegłego rewidenta. Nie chodzi jednak o wszystkie oszustwa, ale o te, które mają potencjał, aby istotnie zniekształcić obraz prezentowany przez sprawozdania finansowe. Mówi o tym jasno krajowy standard badania nr 200. Wskazuje on, że celem „jest uzyskanie racjonalnej pewności, czy sprawozdanie finansowe jako całość nie zawiera istotnego zniekształcenia niezależnie od tego, czy zostało ono spowodowane oszustwem lub błędem”.
Proszę zauważyć, że oszustwo pojawia się tu nawet na pierwszym miejscu, przed błędem, który z natury rzeczy jest niezamierzony. Dlatego musimy powrócić do źródeł i odwrócić narrację. Biegły rewident bierze na siebie odpowiedzialność i zaświadcza własnym podpisem, że zebrał dowody świadczące o tym, że w sprawozdaniu nie ma oszustwa. Nie wystarczy więc powiedzieć, że nie trafił na dowód oszustwa. Aby wydać opinię bez zastrzeżeń, musi mieć wystarczające i odpowiednie dowody, że oszustwa nie było.
A co, jeśli takich dowodów nie może zebrać, bo np. władze spółki mu nie udostępniają potrzebnych dokumentów?
Odpowiedź na to pytanie też mamy w przepisach. Zgodnie z nimi, gdy nie można uzyskać racjonalnej pewności, a opinia z zastrzeżeniem w sprawozdaniu nie wystarcza do poinformowania o tym użytkowników sprawozdania finansowego, biegły rewident powinien odmówić wyrażenia opinii lub wycofać się ze zlecenia (jeśli przepisy to umożliwiają).
Dawniej takie podejście było oczywiste, ale potem – z niewiadomych powodów – zeszło na dalszy plan. Co więcej, coraz częściej słychać opinie, że audyt to usługa zbliżona do konsultingu. To bardzo niebezpieczne podejście, zdejmujące z biegłych rewidentów dużą odpowiedzialność. Tak nie może być.
Audytorzy podkreślają jednak, że odpowiedzialność za sporządzenie sprawozdań finansowych ponoszą władze badanej spółki (kierownik jednostki), a wykrywaniem przestępstw i oszustw zajmuje się audyt śledczy.
Audyt śledczy wkracza w zupełnie innym momencie, wtedy gdy są już symptomy nieprawidłowości. W audycie finansowym biegły rewident musi ciągle mieć na uwadze ryzyko istnienia nieprawidłowości w sprawozdaniu i w samym podmiocie. To nie jest łatwe i wpisuje się w specyfikę pracy i wyśrubowane normy dla biegłych rewidentów. Oni muszą być odważni i potrafić wskazać nieprawidłowości.
Tymczasem jest ich coraz mniej. Branża twierdzi, że to skutek zbyt restrykcyjnych regulacji, bardzo dużej odpowiedzialności i potencjalnych, wysokich kar, na jakie narażone są firmy audytorskie i biegli rewidenci.
Spadek liczby biegłych rewidentów to trend, który trwa już od lat – zaczął się jeszcze przed zmianami legislacyjnymi (ustawa o biegłych rewidentach i nadzorze weszła w życie 11 maja 2017 r. – red.). Przyczyn jest kilka, a wśród nich jest fakt, że to zawód bardzo trudny i wiążący się z dużą odpowiedzialnością. Trend jest też generalnie globalny i spotykany na całym świecie. Osoby z uprawnieniami biegłego rewidenta są bardzo cenione na rynku pracy i bez problemu mogą znaleźć zajęcie w innymi, również bardzo dobrze płatnym, zawodzie.
A co z karami?
Nie przesadzajmy, to nie kary są przyczyną spadku liczby biegłych rewidentów w Polsce. Zanim powstała PANA, kar było niewiele, a trend trwał od kilku lat. Natomiast może warto zwrócić też uwagę na sposób przyznawania uprawnień, czyli m.in. na to, jak przebiegają egzaminy. W tym kontekście PANA widzi potrzebę dialogu wszystkich właściwych instytucji i działań po stronie Polskiej Izby Biegłych Rewidentów, która za te egzaminy odpowiada. Dochodzą do nas głosy, że forma egzaminów jest archaiczna i że potrzebne jest nowe, bardziej innowacyjne podejście, które zachęciłoby kandydatów do przystępowania do egzaminów. A na razie zauważamy, że ustawa obliguje samorząd zawodowy do przygotowywania materiałów szkoleniowych dla kandydatów na biegłych rewidentów, tymczasem materiałów, jak nie było, tak nie ma.
Tymczasem samorząd narzeka na współpracę z PANA i twierdzi, że dialogu w praktyce nie ma.
Nie zgadzam się z tym. Jesteśmy otwarci na konstruktywną współpracę i dialog. On wynika już z samej struktury rady PANA. Zasiada w niej m.in. przedstawiciel Polskiej Izby Biegłych Rewidentów. Posiedzenia rady są raz w miesiącu, a ponadto są inne okazje do rozmów i współpracy.
Branża narzeka też na długie i skrupulatne kontrole, które nie uwzględniają zasady proporcjonalności dotyczącej wielkości poszczególnych firm audytorskich i wagi odkrytych nieprawidłowości.
Z tym zarzutem też się nie zgadzam. W odniesieniu do czasu trwania to jest on podyktowany prawem przedsiębiorcy, czyli jest proporcjonalny do wielkości firmy audytorskiej. Zawsze staramy się dać czas firmie audytorskiej na odpowiedź na pytania kontrolerów, chociaż w innych krajach ocena dokonywana jest bez udziału wyjaśnień firm audytorskich. Nie zamierzam przepraszać za to, że kontrole są skrupulatne i dokładne, bo ich efektem jest lepsza jakość audytu w Polsce. Wykrywamy znacznie więcej nieprawidłowości, niż działo się to w przeszłości. Nie powinienem za to bić się w piersi, a wręcz przeciwnie, przecież to pozytywna sytuacja. Cieszy również fakt, że z różnych podmiotów badanych słyszymy opinie, że po utworzeniu PANA biegli rewidenci są znacznie bardziej skrupulatni i zadają więcej pytań.
A co do zasady proporcjonalności – jest ona stosowana. Są sytuacje, w których, jeśli np. w danej firmie wykryjemy jakąś istotną nieprawidłowość, potencjalnie systemową, ale jest to po raz pierwszy i firma wykazuje zrozumienie, to nie wytaczamy najcięższych dział. Mimo iż teoretycznie możemy to zrobić. Z roku na rok obserwujemy też rosnącą liczbę zawiadomień dotyczących potencjalnych nieprawidłowości.
Te zawiadomienia mają charakter merytoryczny czy raczej donosów?
Merytoryczny. Zdarzają się np. takie patologiczne sytuacje, że sprawozdania są badane przez osoby bez uprawnień i one podpisują się pod takim badaniem.
Proszę też wziąć pod uwagę specyfikę relacji firm audytorskich z PANA. My jesteśmy nadzorcą i naszym celem nie jest sprawianie, żeby firmy audytorskie były zadowolone. To nie jest nasze zadanie ustawowe. Naszym zadaniem jest nadzorować branżę, a dobrze przeprowadzone kontrole właśnie temu służą i podnoszą jakość rynku. A nadal jest dużo do zrobienia.
Na przykład?
Aż 30–40 proc. spółek akcyjnych, które mają obowiązek poddać swoje sprawozdania finansowe badaniu przez biegłego rewidenta, tego nie robi. Proszę sobie wyobrazić, że na polskich ulicach jedna trzecia samochodów nie miałaby ważnych badań technicznych.
Na koniec proszę jeszcze powiedzieć, na jakim etapie jest sprawa GetBacku i audytora tej firmy, czyli Deloitte. Jakie sankcje jej grożą?
Trwa postępowanie administracyjne. Dopóki się nie zakończy, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Źródło: Rzeczpospolita